Wczoraj nikt nam nie dostarczył żadnych ciekawych owoców a Irysa zrobiła się skąpa,
kupiła nam tylko pomidora i wielki zbiornik z maślanką. Powiedziała, że przecież możemy sobie ugotować ziemniaki albo usmażyć naleśniki a owoców na ekskluzywne
litery poszukać w internecie i omówić to w szkole.
Tak zrobiliśmy ale księżniczka stanowczo twierdziła, że nie ma takich owoców jak eugenie.
Okazuje się jednak, że eugenia to inna nazwa goździkowca a goździkowce mają owoce. Szkoda, że nikt nam ich nie kupił bo wolelibyśmy sprawdzić osobiście jak smakują.
Irysa jednak wczoraj kupiła nową kartę pamięci bo chciała tą nową Margaret obfotografować.
Jeszcze kupiła sobie wodę w niewyobrażalnie wielkim baniaku i takie coś białego też w wielkim pojemniku ale Roch dał radę przydźwigać.
Wszystko dla siebie a jak księżniczka spytała co dla nas kupiła to powiedziała:
figę z makiem, z pasternakiem.
I to spowodowało straszną awanturę bo kiedy wieczorem księżniczka szukała tej figi to nigdzie nie mogła znaleźć. A maku to szukała z lupą i też nic. W końcu uznała, że to Tosia zjadła figę,
ja mak a króliczek pasternak i wtrąciła nas do lochu.
Tak jak wam zawsze pisałam Tosia to przeurocza, najmilsza w świecie panienka.
Nikomu bym jej nie oddała. Poszukała w piwnicy skarbów i znalazła dla siebie szmacianą lalkę brzydulę a dla mnie przepiękny grzebień.
Kiedy księżniczka nas zamykała to z piwnicy uciekł Abelard. Potem przyszła Anastazja Starsza
i kazała nam obrać wszystkie ziemniaki ale nie zdążyliśmy bo Abelard zaalarmował Rocha i Roch szybko przybiegł i kazał nam biec na górę
i się wykąpać a Tosia zaraz wskoczyła do wanny w ubraniu i bardzo słusznie bo ubranie też się ubrudziło.
Irysa posadziła sobie księżniczkę na dłoni i coś jej tłumaczyła.
Koniec.
Na pierwszej fotografii Margaret Hale(po lewej)
towarzyszy Margaret Schlegel (z pierwszej edycji)
towarzyszy Margaret Schlegel (z pierwszej edycji)
Księżniczka jest niezadowolona i ja też. Miałyśmy dostać daktyle albo gdyby się udało derenie i co?
Nie dostaniemy. Możemy sobie tylko pooglądać archiwalne zdjęcia Irysy abyśmy mieli jakiś pogląd na to jak wygląda dynia. Skandal!
Wszystko przez to, że Irysie popsuła się karta pamięci do aparatu fotograficznego i wczoraj nie mogła sfotografować ziemniaków. Niech sobie kupi idiotka nową kartę to sfotografuje daktyle i tę nową lalkę. Mamy już i tak tłok w naszym królestwie a ona chce kupić nową lalkę zamiast karty pamięci. To chyba nielogiczne?
W dodatku na tej wybranej fotografii z dynią wcale nie ma ani mnie, ani księżniczki
tylko Penelopa, Prakseda, Pelagia i Rudzia. Pytałam Irysę dlaczego mnie tam nie ma i okazuje się, że kiedy była robiona fotografia to jeszcze mnie książę Ireneusz Zaczytany nie przysłał w ślubnym prezencie dla Rocha i Marceli.
No proszę! To książę potrafił dawać im takie wspaniałe prezenty a oni to by mu chociaż tej rozwydrzonej Tośki nie mogli podarować? Będę ich namawiać!
Księżniczka dostała od Oksanki Ufo a właściwie brzoskwinię paragwajską
przezwaną przez straganiarzy: UFO. W pierwszej chwili księżniczka posmutniała
przypomniawszy sobie, że nikt jej nie dał rakiety ani nawet nie ułożył dla niej twista
ale gdy zdołała się wdrapać na UFO wszystko było już dobrze.
-Ach przynajmniej miałam kontakt z UFO a nikt mnie nie porwał - oświadczyła
- i kazała to zapisać w kronikach.
/
Dziś księżniczka wszystkich wypytuje na co można przeznaczyć oliwki.
Nawet mnie pytała. Powiedziałam, że może do oliwienia drzwi. Anulka uważała, że na kompot a babcia Sabcia , że jako dodatek do ziemniaków na obiad.
Roch zwołał w tej kwestii naradę.
Takie narady to jednak coś wspaniałego.
Każdy coś mądrego powie i problem się zmniejsza a może nawet całkiem zostanie rozwiązany
Helenka przyniosła księżniczce kiwi. Księżniczka nie lubi kiwi więc postanowiła
je dać w całości chorej Hadriannie. Nie pomogły na tę chorobę ani limonki ani maliny no to może kiwi.
Hadrianna jadła je z przyjemnością a księżniczka dumna ze swojej wspaniałomyślności
osobiście złożyła jej wizytę.
Nie wiadomo co bardziej pomogło Hadriannie: kiwi czy miła wizyta ale zdecydowała się
wstać z łóżka
i założyć żółtą sukienkę. Usiadła sobie na twiście od Kornela i Beatrycze
i wzięła do ręki rakietę, którą właśnie śpiesznie przynieśli. Usłyszeli bowiem, że księżniczce czegoś w ich prezencie brakuje.
-Ach prawda - przypomniałam sobie! - wykrzyknęła księżniczka - kazałam przynieść prawdziwą rakietę kosmiczną i oszukanego twista czyli słoik.
-Ależ nie - oburzył się Kornel - kazałaś przynieść prawdziwego twista czyli słoik i ....
Ponieważ zanosiło się na straszną awanturę Marcela zapytała - a co to jest prawdziwy twist?
Teraz księżniczka demonstruje jak się tańczy twista a o rakiecie przynajmniej na razie zapomniała
Księżniczka dostała od Beatrycze i Kornela maliny. Zdecydowała, że jedną da do herbatki dla
chorej Hadrianny zamiast limonki. Resztę na ciasto.
Dla kogo? Oczywiście dla tego pasożyta Tośki.
Tośka nic dobrego nie robi. Psoci, bałagani, płacze i wymaga ale dla księżniczki to najukochańsza wnusia i już. Druga babcia przezywała ją Tomcią dopóki nie okazało się, że jakiś urzędnik się pomylił i zamiast Tomisława napisał jej w metryce Tosława. Zwróciłam księżniczce Walentynie uwagę, że Tosia jest aspołeczna a przecież ma już pół tora czyli szynę roku. Księżniczka powiedziała
na to - ach ty głupi kucyku! To jest księżniczka Rupercianka. Jej wolno!
Marcela jednak pocieszyła mnie, że Tosia na pewno
nie zje całego ciasta.
Oby.
Beatrycze i Kornel oprócz malin dostarczyli twista ale księżniczka kręci nosem. Powiedziała nawet, że chyba coś jej w tym nie pasuje ale nikt nie wie co.
Adela zamierza zrobić sos z porzeczek dostarczonych przez panny Pożyczalskie jako
rekompensata za pożyczki.
rekompensata za pożyczki.
Księżniczka dostała w prezencie od księcia Ireneusza Zaczytanego dwa owoce róży. Książę powiedział przy tym: "róże dla róży" i to się księżniczce nie spodobało bo ona ma przecież na imię Walentyna. Powiedziała, że kiedy panny Pożyczalskie będą jej rekompensować wiśnie to chce przy okazji dostać od nich twista. Bardzo się zatrwożyły bo nie wiedzą co to jest twist a Lilianka powiedziała, że twista to powinni przynieść Beatrycze i Kornel bo oni też pożyczali sobie wiśnie.
-A to tak?! - Zawołała księżniczka - o tym to mi nie powiedzieli! - Przyniosą mi twista i rakietę do gry w tenisa oprócz owoców na dżemy, kompoty
i do ciasta.
Niestety wciąż nie wie na co przeznaczyć róże.
Czekamy na powrót Marceli i Rocha bo może oni będą wiedzieli. A w ogóle to jest zła, że Marcela jeździ na te swoje studia za.. czy przedoczne bo księżna Rupertowa nie musi mieć studiów wystarczy jej rozsądek.
Jedna z panien Pożyczalskich wpadła pożyczyć parę wisienek. Kornelowi i Beatrycze z pewnością by się
to nie spodobało ale nie zwracają uwagi na to co się dzieje. Bardzo się śpieszą aby zjeść jak najwięcej zanim księżniczka Walentyna zdecyduje na co je przeznaczyć.
/
Zrazu Roch sądził, że będzie musiał sam uporać się z truskawkami
ale od czegóż są przyjaciele?
ale od czegóż są przyjaciele?
Za chwilę Buriatka Balbarma będzie dzielić bananami. Przygląda się temu Swietłana Kastromianka.
Znalazłam kilka uzbeckich imion ale nie mogę się zdecydować, które wybrać.
Adolat - sprawiedliwość
Umida - nadzieja
Gulnora -
Lola - Tulipan
Yulduz - gwiazda
Zulfija -
Za to absolutnie nie mogę znaleźć karaczajskiego imienia żeńskiego więc chyba Karaczajka pozostanie Agafią.
Dla Ukrainki mam jedno ale nie jestem zachwycona.
Łarysa. Wolałabym Larysa ale to nie byłoby po ukraińsku. Może po prostu Helena na cześć czarnobrewej Halszki z Ogniem i mieczem?
Jeszcze się nie zdecydowałam.
Zdjęcie poniżej zrobiłam przed zakupieniem Uzbekistanki. Wtedy to były wszystkie moje regionalne. Wraz z Uzbekistanką kupiłam drugą Kijowiankę. Jak na złość w trzech znalezionych w tym kiosku parach laleczek jedna była Kijowianką.
Kupiłam tylko tą z Uzbekistanką.
W kolejności od lewej są to Kijowianka, dwie Kastromianki, Karaczajka, Buriatka i Riazanka.
Dwie Kastromianki bo jedna jak na ironię była w komplecie z Kijowiaką. Moją pierwszą Kijowianką.
Młoda dama, która przeżyła swą wielką miłość w Wenecji bo uboższa przyjaciółka wiedząc, że jest śmiertelnie chora, namówiła swego ukochanego by się postarał zostać bogatym wdowcem.
W pewnym okresie swego życia młodziutka Helen Schlegel wyjechała na wieś i była tą wsią zafascynowana. Mojej Helence też się to przytrafiło.
Helence towarzyszy siostra Margaret z pierwszej edycji.
Helence towarzyszy siostra Margaret z pierwszej edycji.
pochodzi z regionu Karaczi na Kaukazie a jej strój
jest świąteczny.
Załączam skopiowaną w necie mapkę Kaukazu.
A to skopiowana notatka:
"Karaczajowie – jeden z ludów tureckich zamieszkujący autonomiczną republikę Karaczajo-Czerkieską w północnej części Kaukazu, w Federacji Rosyjskiej. Największym skupiskiem Karaczajów jest Karaczajewsk - drugie miasto pod względem liczby mieszkańców (po stolicy republiki - Czerkiesku), będące centrum administracyjnym rejonu karaczajewskiego i siedzibą Państwowego Uniwersytetu Karaczajewo-Czerkieskiego. Naród liczący około 150–160 tys. używa wspólnego z Bałkarami języka. Oba narody są niekiedy traktowane jako jeden. Od początku XIX wieku zamieszkane przez nich ziemie należą do Rosji. W 1943 roku wszyscy mieszkańcy republiki zostali deportowani z Kaukazu i powrócili dopiero po śmierci Stalina. Tradycyjnymi zajęciami było pasterstwo, rolnictwo i rzemiosło. Wyznają islam sunnicki."