U Ireneusza w kąciku wypoczynkowym tłok. Roch robił inspekcję swego księstwa i wpadł przy okazji do Walentynówki. Poprosił Ireneusza o spisanie historii rodu Rupertów dla Tosi i jej ewentualnego rodzeństwa.
-A nie boisz się zdradzić Tosi, że nie jesteś jej prawdziwym ojcem? -Zainteresowała się pani Anastazja.
-Według skrzaciego prawa jestem najprawdziwszym bo Kajtek się jej wyparł.
-Tak ale potem chciał to wycofać.
Ależ Anastazjo, czas i prawo nie działają wstecz.
Zreszta nie będę niczego przed Tosią ukrywał bo ptaki jej wyćwierkają, myszy wypiszczą, muchy wybzyczą. Musi to wiedzieć ode mnie.
Ireneusz milczał zamyślony nad urokiem nowej czapki Rocha. -Jest taka oryginalna - myślał - trochę jak ogonek papryki. Pasuje do czerwonej koszuli. Muszę mieć taką czapkę. Najlepiej czerwoną żeby zupełnie z niczym się nie kojarzyła.
Tak rozmyślając zasnął.
Kiedy Ireneusz się obudził okazało się, że już ma. Ma swoją wymarzoną, absolutnie z niczym się nie kojarzącą czapeczkę. Roch mu przywiózł. Nie było go już u Iraneusza ale najwyraźniej jeszcze nie wyjechał bo jego zwierzaczki kręciły się po sypialni. Może poszedł do swego brata Gwidona wciąż przebywającego w Walentynówce.
no mnie się niestety kojarzy -
OdpowiedzUsuńi to z mnóstwem rzeczy - jak
choćby zatyczka na kroplomierz...